Jednym z najbardziej popularnych terminów ekonomicznych w kraju w ostatnim czasie jest bez wątpienia inflacja. Wskaźnik ten, w lutym bieżącego roku wyniósł 17,2 proc. rok do roku. Oznacza to, że po dwóch miesiącach jego spadku, wskaźnik po raz kolejny wzrósł. Społeczeństwo dotkliwie odczuwa skutki powszechnego wzrostu cen i usług. W uproszczeniu, wzrost inflacji powoduje, że za te samą kwotę możemy kupić coraz mniej.
Ekonomista Marcin Czaplicki z Głównej Szkoły Handlowej postanowił przyjrzeć się głębiej danym przedstawianym przez Główny Urząd Statystyczny. W swojej analizie wyliczył ile średnio przez inflację stracił przeciętny ”Kowalski”.
Inflacja ponownie w górę
W okresie od października do grudnia, z oficjalnych wskaźników GUS wynikało, że inflacja hamuje. Wraz ze styczniem sytuacja odwróciła się jednak, a inflacja wzrosła do 17,2% proc. rok do roku. Za zmianami tymi stały wzrosty nośników energii, które wzrosły o 34%. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 20,7 proc., a paliwa o 18,7%
Wzrost nie powinien jednak być dużym zaskoczeniem. Ekonomiści wraz z prezesem NBP Adamem Glapińskim wielokrotnie wyjaśniali, że początek roku wyglądał będzie w ten właśnie sposób. Zasadniczo niepewność co do wartości wskaźnika wynikała jedynie z powodu rozbieżności w prognozach. W bardziej optymistycznej wersji przewidywano 16,1 proc., natomiast w pesymistycznej – 20,5 proc.
Najbliższe przewidywania co do wskaźnika inflacji mogą napawać jednak optymizmem. Większość ekspertów jest zgodna. W marcu trend powinien całkowicie się odwrócić. Według analityków rynku czeka nas zatem dezinflacja. Według szacunków końcówka roku może przynieść wartość wskaźnika inflacji na poziomie około 10%.
Spadek wskaźnika inflacji, czyli dezinflacja nie oznacza, że ceny towarów i usług będą spadać. Zasadniczo oznacza to spowolnienie wzrostu cen. Natomiast w przypadku spadku cen, w ujęciu rocznym, możemy mówić o deflacji.
Ile stracił przeciętny Kowalski?
Społeczeństwo negatywnie reaguje słysząc o wzrastającej inflacji. Czy ludzie mają jednak świadomość, co dla ich portfela oznacza wzrost tego wskaźnika? Jeden z analityków finansowych, Marcin Czaplicki, postanowił to sprawdzić. Jak inflacja wpływa na nasze portfele?
Ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej wykorzystał w swoich obliczeniach dane GUS z ostatniego poniedziałku. Pozwalają one przełożyć procenty na polskie złote. Analityk finansowy oszacował, o ile niższa byłaby konsumpcja w ubiegłym roku, gdybyśmy osiągnęli cel NBP. Narodowy Bank Polski przyjmuje za cel 2,5 proc., jednakże aktualny inflacja wynosi 17,2%.
Marcin Czaplicki pełniący funkcję ekonomisty PKO BP obliczył, że konsumpcja mogłaby wynieść 175,5 mld dolarów, zakładając, że znaleźliśmy się w celu NBP. Biorąc pod uwagę 38 mln obywateli, szacunkowo na jedną osobę wychodzi 4620 zł.
Przyjmując standardowy model rodziny z jednym dzieckiem, łatwo obliczyć można wydatki większe o 13 860 zł. Kwota brzmi jak całkiem ciekawe wakacje. Warto jednak wiedzieć, że przedstawione obliczenia nie uwzględniają imigrantów czy emigrantów. Co więcej, każdy z nas w inny sposób gospodaruje swoimi finansami. W związku z tym można uznać, że inflacja na każdego z nas wpływa w inny sposób.
Wyjaśnienie
Wszystkie informacje zawarte na naszej stronie internetowej są publikowane w dobrej wierze i wyłącznie w ogólnych celach informacyjnych. Wszelkie działania podejmowane przez czytelnika w związku z informacjami znajdującymi się na naszej stronie internetowej odbywają się wyłącznie na jego własne ryzyko.
